2016/02/03

#16 Gdzie nie byłam, czego nie robiłam

Przybywam tu rzadko, za rzadko jak na moje socialmedialne oko, aczkolwiek z pustego i Salomon nie naleje, jak mawiają. Otóż za każdym razem kiedy chcę napisać post, zadają sobie dwa, może trzy proste pytania:
- Czy to co chcę przekazać jest smutne lub smutkogenne?
- Czy ja się nie silę na moralizatorstwo?
- Czy nie będę tego żałować?

No i zazwyczaj odpowiedzią jest tak.
Nie chcę pisać tutaj smutnych na wskroś wynurzeń egzystencjalnych, tudzież chcę redukować je do minimum, bo to wciąga mnie, jungowskiego melancholika, a nie chcemy tutaj czczych narzekań lub smutnych wierszy, których i tak większość nie zrozumie. Chcemy żartów sytuacyjnych, zabawy, karuzeli śmiechu. Albo przynajmniej czegoś, co pozwoli odejść w refleksji i zadumaniu, bez chęci popełnienia samobójstwa.

Prawienie morałów to zawsze strzał w kolano, bo zawsze znajdzie się taki, co to zęby zjadł na filozofii, przeżył tyle, żeby teraz czuć się ekspertem rzeczywistości, albo sami powoli osuwamy się w przepaść zdziadziałego szaleństwa i zaczynamy być taką osobą. Kiedyś może będę na stanowisku, który upoważni mnie do wygłaszania tego typu przemów, ale teraz wolę zwyczajnie sklejać te słowa do kupy i nie wchodzić w jakieś opozycje z innymi moralistami.

Czy coś nie powstaje pod wpływem negatywnych emocji? Jeśli powstaje, a są to emocje gwałtowne, w większości przypadków będziemy żałować. Chyba, że obracamy coś w żart, felieton, wtedy inni z chęcią to przełkną, pośmieją się i zapewne nawet nie dostrzegą, że masz ochotę udusić wszystkich gołymi rękami.W innych przypadkach następuje punkt pierwszy: gorzkie żale. A na co to komu?

No, ale że mnie sporo tu nie było, powinnam chyba zaspokoić waszą ciekawość. Powiem więc wam, czego nie robiłam przez ostatni miesiąc i ogólnie to nigdy:

1. EKSKLUZYWNA WYCIECZKA DO NOWEJ ZELANDII, SAFARI W AUSTRALII
2. WIZYTA W SPA, KĄPIELE BŁOTNE, PARAFINOWA KĄPIEL DŁONI
3. NAWIĄZYWANIE NOWYCH RELACJI Z BOHEMĄ ARTYSTYCZNĄ MOJEGO MIASTA
4. REGULARNE POSIŁKI, ZERO GŁODOWANIA, KARNET NA SIŁOWNIĘ, A WIECZORKIEM JOGGING
5. CZYTANIE KSIĄŻEK Z ZAKRESU TEORII SZTUKI, XVI-WIECZNEJ LITERATURY
 I TEORII STRUN BUJAJĄC SIĘ W FOTELU PRZED NASZYM KOMINKIEM W SALONIE SŁUCHAJĄC MUZYKI KLASYCZNEJ
6. ADOPCJA 17 KOTÓW, KAŻDY NAZWANY NA CZEŚĆ WIELKIEGO MYŚLICIELA. JEDEN NA CZEŚĆ PUSZKI GROSZKU.
7. ZAJŚCIE W CIĄŻĘ
8. LOT W KOSMOS, ŻEBY ZOBACZYĆ JAK MALUTCY JESTEŚMY WOBEC PROBLEMÓW WSZECHŚWIATA
9. WYNALEZIENIE LEKU NA RAKA
10. PISANIE PRACY MAGISTERSKIEJ

Teraz już wiecie, co tam u mnie.

Lekko, świeżo, bezpretensjonalnie przepłynęłam przez wzburzone wody sesji. A przynajmniej przez tę sesję na jednym kierunku studiów. Druga wciąż charczy i wciąż pozostawia mi do wyboru tak wiele rzeczy, których znów nie będę musiała robić.
Vive la vie!