2015/09/18

#8 Światłem malowanie

Mój blog staje się (jak nazwa wskazuje) pewno-osobocentryczny. Ale cóż poradzić, że Mars zawsze wydawał mi się ciekawszy, wyrazistszy i bliższy mi niż jakaś tam enigmatyczna Wenus?
Otóż sprawa znów się tyczy mego Miłego.

Od dziś staramy się uskuteczniać plan redukcji komputera w naszym życiu. W końcu pora przestawiać się na tryb akademicki i nie ma co zarywać nocy do 3, żeby grać w jakieś gierki, oglądać koty na youtubie czy etcetra. Coś nam nie do końca to wyszło, skoro piszę teraz post, a na domiar złego jest pierwsza w nocy. Niemniej jednak po odstawieniu komputera M. stał się bardziej produktywny w świecie rzeczywistym. Znowu zaczął robić zdjęcia, pograliśmy w planszówkę, pozrywaliśmy winogrona z ogrodu i ogólnie do tych zdjęć zmierzam przez te kry słów z subtelnością lodołamacza.

Przepełniony radością życia M. przybiega do kuchni i mówi
– Chodź, chodź! Chodź szybko, mam coś super!
I ciągnie mnie za rękę na piętro.
Myślę – kwiaty!
Myślę – jakiś transparent w stylu „Lubię A.”
Myślę – może on chce mnie przytulić? Tak jakoś…
– Pomyśl, że jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie!
I otwiera drzwi do pokoiku, gdzie nieśmiało zaglądam. Ciągle wierzę w te kwiaty.

Na środku stoi krzesło. Słońce pięknie świeci, złota poświata spoziera spomiędzy firanek malując koronką dywan, a ja szukam jakiegoś aktu uwielbienia. Zauważam statyw.
– Czy te światło nie jest piękne? Chodź, zrobię Ci zdjęcie, potrzebuję modela.
No cóż.
Urobiona jak plastelina.
Gdyby nie te słowa o najpiękniejszej, to bym się zawinęła i poszła.

2015/09/12

#7 M jak Magik


Ostatnie dni leniwie upływają pod znakiem oglądania filmików na youtubie, namiętnym śledzeniu vinesów, graniu w Angry Birds i czytaniu Harrego. No i koczowaniu bezustannie we wspólnym pokoju wraz z M., który gra w Starsector (na przemian z KAGiem) i jest już największym badassem na 37 lvl w galaktyce.

O magii M. mogłabym się długo rozwodzić, jednak jest jedna rzecz, która wyjątkowo pragmatycznie demaskuje jego tendencję do paranormalności. Zawsze, ZAWSZE, jak coś mi się psuje, zawiesza, nie chce zresetować, nadciąga M. i jego wyjątkowe zdolności. I tu nie chodzi nawet o wiedzę techniczną, którą notabene posiada (Antywirus nie działa? A przedtem usunął instalkę do Simsów i znowu nie idą? Mam starą oryginalną płytkę z gierką z dzieciństwa, ale na nowych kompach nie idzie? Daj mi chwilę).
On zwyczajnie patrzy na moje żałosne poczynania (Misiu, no weź, no patrz, no nie działa… Tak klikałam alt + Tab… Tak, ctrl + alt + del też… No przecież wiem, że prawy przycisk to atak, a lewy to znacznik!). On po prostu patrzy i to się naprawia. Samo.

Ile razy musiałam się tłumaczyć, że wiem co robię, a to i tak nie działa. Ile razy zwieszał mi się system przy Age of Empires, gdzie mój scout nie rozumiał komendy, czas leciał, a przeciwnicy przechodzili już do kolejnej epoki.

Podchodzi M.
– No weź zobacz, no nie działa! *klik* O! Podejdź zobacz! *klik* nosz kurde nie mogę.
Podchodzi.
*klik*
– No dobra, już działa.
M. i D. z którym również graliśmy – He he he.
– No nie, ale na serio! – odpowiedziałam z lekko obrażoną miną.

Sytuacji tych było tak wiele, że przestałam się łudzić, że są to pojedyncze przypadki. Może to wyjątkowa aura elektromagnetyczna. Może to moje szczęście. Albo pech. Bo przecież wychodzę na legalną blondynkę, a krytycznej analizy sytuacji mi nigdy nie brak.
Przed chwilą odpalam swój komputer po kolejnej w tym miesiącu aktualizacji systemu i proces ładowania ciągnie się w nieskończoność. Jako że moja cierpliwość do rzeczy martwych (a raczej elektronicznych) bywa ograniczona, podpuszczam M., bo mam dziwne przeczucie, że sztuczka znowu się uda. Ja to wiedziałam. Przekonanie ciążyło w płucach jak kowadło.

– Ej, patrz jak się długo ładuje!
M. zerka. Oczywiście pasek ładowania zniknął i pojawił się czarny ekran.
– Hm…
Okazuje się, że nic dalej nie idzie.
– Weź popatrz jeszcze raz.
Patrzy.
Czerń zmieniła odcień.
– Wciśnij enter. I spację – mówi bez mrugnięcia okiem.
– Ale po co? Nigdy nie muszę nic wciskać podczas ładowania systemu…?
Wciskam.
– Ale po co? Co to daje?
– Placebo. – i odwrócił się wracając do oglądania zwiastuna nowej gry survivalowej, gdzie możesz ujeżdżać dinozaury.

I wiecie co?
Komputer się włączył.

A ja znowu zadaję sobie to pytanie.
Jak?

2015/09/10

#6 Wrzesień to menda


Nie wiem czy jest to kwestia spadającego ciśnienia, niewygodnego łóżka, czy ostatnio zapoczątkowanych mrozów (pozdrawiam spod misiowatego koca), czy niestabilnej sytuacji politycznej krajów ościennych i tych zzaściennych, ale śnią mi się koszmary. A przeważnie mi się nie śnią. Nigdy.

Wczorajszą krainę morfeuszy nawiedził pusty portfel. A, no i ostatnio właśnie taki problem (już dawno nie odwoływałam zakupów przy kasie aż do wczoraj).
Chciałam dojechać z A do B, ale te dobrze znane mi A zaczynało się w połowie drogi. Niemniej jednak w portfelu miałam tylko 2,90 zł czyli wciąż ponad połowę za mało. W drugą stronę też mnie nie było stać. Niemniej jednak dojechałam (próbując zagadywać panią od biletów). Juhu. Prosto w serce wojny.

Strzelałam we wrogów unikając kul, oglądając je (te większe, armatnie) w zwolnionym tempie. Wrogowie jacyś znajomi. Jakby Kwaśniewski i moja nieistniejąca siostra bliźniaczka. Nie mówiąc już o tym, że okopy znajdowały się na terenie uniwersytetu mojego drugiego wydziału. I bardziej wydziału M. Bo M. też tam był, ale tylko czasami trącała mnie ta świadomość.
.
Jakież było moje zdziwienie kiedy wróg zaczął budować w trybie ekspresowym drewniany most nad przepaścią, łączący ich okopy z naszymi. Stałam dumnie, a łzy kapały jak grochy po twarzy.
– Jak to się stało? Byliśmy tacy dzielni, tak dobrze nam szło!
I szliśmy gęsiego w niewolę lub na wolność, rozdzielając pary. Żebyśmy razem z M. uciekli skłamałam, że nic nas nie łączy (zastanawiając się czy nie zorientują się, że nosimy obrączki, damn it). Chyba uciekliśmy, bo telefon teleportował mnie znowu do mojego łóżka.



Dzisiejsza noc też nie była najlżejsza.
Śniła mi się wizyta u najgorszego fryzjera w moim mieście rodzinnym. Naprzeciwko byłego liceum (nie muszę dodawać, że fryzjer takowy tam nie istnieje?). Nie wiem skąd te edukacyjne nawiązania…

Zdecydowałam się na farbowanie, po latach odstawienia od tej niszczącej włosy i portfele przyjemności. Na blond. U kiepskiego fryzjera (dobre na początek horroru w stylu #WhiteGirlsProblems). Nałożyła mi farbę na odrosty w ciepłym odcieniu. A ja chciałam w zimnym (dla niewtajemniczonych jak się na ciepłą nałoży potem zimną to wyjdą zielone włosy, a odwrotnie będą ohydnie czerwone refleksy, więc to nie przelewki). Siedziałam tak o wiele za długo, co chwile fryzjerki kazały mi się przesiadać, inne chodziły w około nowych ludzi wchodzących do salonu, a o mnie jakby bezustannie zapominały. Kiedy zarzuciłam im nieprofesjonalne traktowanie klienta i branie za dużo ludzi na raz, te zaczęły robić sobie grupowe zdjęcie. (kropka pogardy)

Jest godzina 15:13, a ja dopiero zdałam sobie sprawę, że nikt nie mógł mi nałożyć farby na odrosty.
Bo ja nie mam odrostów.

2015/09/03

#5 Śmierć z internetu


Może to nuda, może ciekawość.
Wpisałam w youtube „Jak zrobić”. Bez konkretów. Bez oczekiwań.

Każdy mój dzień musi być wypełnionym co najmniej jednym kreatywnym działaniem. Czymś co upiększa rzeczywistość albo co najmniej ma realny wpływ na jej kształtowanie. W związku z tym, że wrzesień to obłęd urodzinowy (tata M., brat M., obie babcie M., mój własny rodzony brat + początek października to kolejny brat M.) szukałam inspiracji na prezenty. Bo uwielbiam obdarowywać innych czymś co ich ucieszy, ale właśnie jeszcze nie wiem co mogłoby ich ucieszyć, a chciałabym zrobić coś własnoręcznie. Może tutaj kryje się odpowiedź na pytanie, czemu pytam się youtuba o radę.

Mimo wszystko nie takich odpowiedzi się spodziewałam. Nie takich.
Myślałam, że będą jakieś przepisy kulinarne, porady DIY w stylu „jak uszyć własną poduszkę”, makijaż krok po kroku albo co najmniej porady dotyczące życia towarzyskiego.
Otóż nie.

Pierwsza strona wyszukiwania prezentuje się następująco:

Granat pieprzowy (Jak zrobić)
Jak zrobić sztuczną bliznę
Jak zrobić paralizator z zapalniczki
Jak zrobić bombę z wody i z octu
Jak zrobić suszone pomidory
Jak zrobić mini gun
Jak zrobić rakietkę
Jak zrobić idealne selfie
(mój faworyt) Jak zrobić świeczkę za pomocą majonezu i chusteczki
Jak zrobić świecę dymną
Jak zrobić AK-47 Fire Serpent
Jak zrobić etui z balona na telefon
Jak zrobić niezniszczalne koło do taczki
Jak zrobić bazookę
Jak zrobić mały nóż

No cóż.
Albo powinnam bać się społeczeństwa bardziej, albo po prostu youtube ogląda więcej facetów niż mi się wydawało, a ich bardzo frapują zagadnienia majonezu, świeczek i broni palnej.
Idę zrobić jedzenie M.
Bo jeszcze z nudów będę miała na balkonie wyrzutnię rakietową albo zostanę wyzwana na pojedynek na paralizatory. Albo suszone pomidory.